PRELEKCJA BOŻENY POLAK-STOYANKOVEJ
PT. "BOŻE NARODZENIE W KUCHNI DWORSKIEJ"

13 grudnia 2019 r. w Muzeum Ziemiaństwa w Dąbrowie odbyła się prelekcja Bożeny Polak-Stoyanovej pt. „Boże Narodzenie w kuchni dworskiej”. Zebranych gości przywitał Sławomir Kordaczuk dyrektor Muzeum Regionalnego w Siedlcach, po czym oddał głos prelegentce. Wypowiedzi pani Bożeny uzupełniała pani Małgorzata Borkowska, właścicielka dworu w Mościbrodach.  Podczas prelekcji zebrani goście usłyszeli wiele informacji dotyczących potraw, które były przygotowywane na wigilijny stół oraz różnych zwyczajach bożonarodzeniowych. Na koniec zebrani goście przełamali się opłatkiem, życząc wielu pomyślności na Boże Narodzenie.

Okres Bożego Narodzenia to szczególny czas dla rodziny. Bardzo mocno wypatrywano najbliższych. Młodzież wracała do rodzinnych gniazd, korzystając z przerwy zimowej w nauce w szkołach i na uniwersytetach. Zjawiali się krewni mieszkający w mieście, odległych stronach, czy nawet przebywający za granicą.

Przygotowania do świąt rozpoczynały się długo przed przyjazdem pierwszych gości. Już od początku adwentu kończyły się bale, nie urządzano wesel ani hucznych zabaw, nie słuchano skocznej, wesołej muzyki, poszczono.  Mieszkańcy wsi, a szczególnie kobiety i dzieci, uczestniczyli w roratach odprawianych przed wschodem słońca.

W pierwszych dniach grudnia dzieci zabierały się do przygotowywania choinkowych ozdób. Pracy było sporo, bo tylko niektóre ozdoby kupowano w mieście – pozostałe wykonywano własnoręcznie.

Dzień przed Wigilią, a nawet w samą Wigilię, przywożono do dworu choinkę, była to jodła, sosna lub świerk.  Ustawiano ją najczęściej w jadalni lub salonie.

W kuchni świąteczne przygotowania rozpoczynano wraz z początkiem grudnia. Przygotowywano podroby z wcześniej oporządzonej świni, gotowano je i wędzono wędliny. W tym samym czasie zabierano się za pieczenie pierników, ciasteczek na choinkę, nieco później makowców, strucli i pozostałych świątecznych ciast. Do kuchni zaglądały wówczas dzieci, którym pozwalano oblizywać łyżki z resztek lukru, czekolady czy żółtek ucieranych z cukrem. Wyjadały rodzynki, figi i migdały, przez co czasami wyganiano je za zbytnie łasowanie oraz przeszkadzanie kucharce.

Na wieczerzę wigilijną, tradycyjnie postną, ryby szykowano zwykle w ostatniej chwili, aby były jak najświeższe. Zazwyczaj na stół wigilijny przygotowywano dwanaście potraw.

Wigilia rozpoczynała się wraz z pojawieniem się pierwszej gwiazdy. Lecz zanim zajęto miejsca, dzielono się opłatkiem, najpierw ze służbą, potem z wszystkimi domownikami i gośćmi.

Na stole królowały ryby w galarecie, smażone, pieczone, gotowane, przyrządzane na wiele rozmaitych sposobów. Na deser podawano ciasta w znacznie mniejszym wyborze niż przy innych okazjach.

Kiedy trwała wieczerza, w salonie za zamkniętymi drzwiami czekała wystrojona choinka, a pod nią prezenty. Przy choince śpiewano kolędy przy akompaniamencie fortepianu, czasem skrzypiec. Później rozpakowywano prezenty.

Zakończeniem wigilijnego wieczoru był udział w pasterce. Rodziny ziemiańskie siedziały w ławkach kolatorskich blisko ołtarza.

Bardzo często uważano, że najcenniejszą cechą ziemiańskiej Wigilii była bliska sercu „swojskość” powtarzanego od pokoleń rytuału, a zarazem głęboka duchowość. Także prosta kuchnia, tradycyjne potrawy przyrządzane z „wszystkiego co w polu, sadzie, ogrodzie, lesie i wodzie”.

Oprac. na podstawie M. Łozińska, W ziemiańskim dworze, Warszawa 2010.

ZDJĘCIA

Zdjęcia: P. Czyż, J. Kurzawa.